Węgry
Wyszehrad
Gdy patrzyłem, jak ostatni jeźdźcy odjeżdżają, brzegi Dunaju pokrywały się jesiennymi liśćmi. Cóż, to było coś! Trzy konkurujące ze sobą od dziesięcioleci królestwa zawarły sojusz. Kto by pomyślał, że nadejdzie dzień, w którym królowie Czech, Polski i Węgier zasiądą przy jednym stole w murach zbudowanych przez wielkiego króla Bélę IV. Ja, Karol Robert król Węgier z rodu Anjou, w roku pańskim 1335 wniosłem pokój w życie Węgrów, Polaków i Czechów w Wyszehradzie. Król czeski Jan Luksemburski ostatecznie zrzekł się roszczeń do tronu polskiego. Dzięki temu mój szwagier Kazimierz Wielki, król Polski, mógł w końcu odpocząć, a mnie też nie poszło najgorzej. Ustaliliśmy, że będziemy sobie wzajemnie pomagać militarnie, że Buda dostaje prawo do zatrzymania towarów handlowych, a jeśli któryś z nas umrze, nie pozostawiając po sobie męskiego potomka, dziedziczymy nawzajem imperium. Cóż może być większą gwarancją pokoju? W końcu kto chce zniszczyć swoje dziedzictwo? Nie ma wątpliwości, że nie była to tania sprawa, na samym obiedzie u Kazimierza Wielkiego podano 1500 bochenków chleba, ale bez inwestycji nie ma przyszłości.